Straciła nogi i wychowuje trójkę dzieci- Supermama mieszka w Polkowicach

7
10855

Bernadeta Tokarska jeszcze trzy lata temu walczyła o swoje życie. Polkowiczanka  zachorowała z dnia na dzień na sepsę, straciła nogi i palce u rąk.Nie wiedziała, czy kiedykolwiek zobaczy swoją rodzinę. Przeżyła cudem. Po amputacji, liczyła na pomoc gminy. Burmistrz do tej pory nie umie jej pomóc. 

To tylko ból gardła

Wszystko zaczęło się trzy lata temu od bólu gardła. –Poszłam do lekarza i dostałam antybiotyk. Nie pomógł. Wróciłam do lekarza po tygodniu. Dostałam kolejny antybiotyk– opowiada Bernadeta Tokarska. –Cierpiałam jedynie na ból gardła. Po tym czasie dostałam ropny wykwit na nodze i dostałam wysokiej gorączki. Później niewiele pamiętam. Padła diagnoza: sepsa. Później szpital, śpiączka, pytania lekarzy o amputację, strach i operacja- dodaje. W wyniku ogólnego zakażenia organizmu, lekarze zmuszeni byli amputować jej nogi i palce. 4 miesiące spędzone w szpitalu były ciężkie przede wszystkim dla najbliższej rodziny. W domu czekały na nią dwie, kilkuletnie córki i zrozpaczony mąż. Choroba przewróciła ich życie do góry nogami. Przez kilka miesięcy rodzina i przyjaciele żyli w ciągłej niepewności i nie wiedzieli, czy Bernadeta przeżyje.

Mój mąż to anioł. Przez cały czas przy mnie czuwał. Kiedy już było wiadomo, że  wychodzę ze szpitala, zajął się organizacją mojego powrotu To cudowny człowiek. Gabrysia i Julia- nasze córki, bardzo przeżyły chorobę. Mój mąż był dla nich ogromnym wsparciem- wspomina.

 -Jest ciężko, ale co mamy zrobić. Najważniejsze, że mamy siebie– podsumowuje mąż Radosław.

Nowe życie

–Życie z niepełnosprawnością nie należy do łatwych. Szczególnie na początku, tuż po wyjściu ze szpitala. Musiałam uczyć się wszystkiego od nowa- mówi Bernadeta, która przyznaje, że niepełnosprawność sprawiła, iż z wielu rzeczy musiała zrezygnować.

–Lekarze nie wiedzą skąd się wzięła sepsa i żyłam w ciągłej obawie, że może powrócić- dodaje. Prawdziwy strach pojawił się jednak, kiedy pojawiła się… kolejna ciąża. –Panika, rozpacz, płacz. Nie tak powinna reagować kobieta na wieść o ciąży. Ja jednak wówczas tak zareagowałam. Bałam się, że umrę albo stracę dziecko. Jak sobie poradzę bez nóg i palców? Jak będę przewijać maleństwo? Jak sobie poradzę…- wymienia kolejno swoje obawy.

Strach okazał się jednak większy, niż sądziła przyszła mama. Lekarz ginekolog uspokoił ją, że skoro udało jej się zajść  w ciążę, to oznacza,  że jest zdrową kobietą, a maleństwo w pod jej sercem- prawdziwym cudem. 16 sierpnia 2017 roku urodziła zdrowego chłopca, Kordiana. –Marzyliśmy o synu. Mąż wybierał imię- mówi dumna. –Być może cała moja historia pokazuje, że tak miało być. Straciłam swoje nogi, ale zyskałam nowe, mojego synka. Naszego małego szczęścia.

Zderzenie z rzeczywistością

Państwo Tokarscy mieszkają na trzecim piętrze w bloku. W budynku nie ma windy. –Mąż pracuje na pierwsze zmiany. Dziewczynki chodzą do szkoły. Do godziny 14, zostaję sama z małym dzieckiem w mieszkaniu i jestem praktycznie w nim uwięziona. Nie chcę sobie nawet wyobrażać sytuacji, w której muszę szybko zejść na dół z dzieckiem- mówi zaniepokojona.

Małżeństwo prosło o pomoc gminę Polkowice. O sprawie wiedział Burmistrz, zastępca Burmistrza ds. społecznych Renata Dembek oraz ośrodek pomocy społecznej. –Najważniejsze było mieszkanie. Dzisiaj mam protezy i potrafię sama zejść, ale kiedy byłam w ciąży, to było strasznie uciążliwe. Teraz też nie wniosę wózka z dzieckiem, nie wezmę go na rączki, wchodząc po schodach- mówi. Do Urzędu Gminy w Polkowicach wielokrotnie wpływały wnioski o pomoc przy uzyskaniu mieszkania na parterze. –Dostaliśmy odpowiedź, że dostaniemy mieszkanie m.in. na ul. Wojska Polskiego, i później ul. Górników w Polkowicach. Niestety, musieliśmy odmówić. Pomieszczenia nie były przystosowane do potrzeb niepełnosprawnych. Nie chcę apartamentu, chcę wjechać wózkiem inwalidzkim do łazienki i bezpiecznie opiekować się dziećmi- mówi.

Kwestia mieszkania ciągnie się od trzech lat. Za każdym razem urzędnicy obiecywali kobiecie mieszkanie, po czym nie robili nic w tym kierunku. –Jestem w stanie oddać swoje mieszkanie na trzecim piętrze, w zamian za takie, na parterze. Problem polega na tym, że ciąży na nim kredyt hipoteczny i należałoby znaleźć odpowiednie, prawne rozwiązanie. Jest nam ciężko- dodaje kobieta.

Mimo trudności losu nie przestaje motywować innych do działania i radzi wszystkim „cieszcie się życiem, bo ono jest krótkie”. –Mam kochane dzieci, kochanego męża i cud sprawił, że dzisiaj mówię, chodzę o protezach i przytulam moje dzieci. To ogromne szczęście i mimo tego, że nie mamy pomocy od ludzi, którzy przed każdymi wyborami mówili, że pomogą- nie przejmuję się tym. Pomagają nam ludzie obcy, dobrego serca. Dobro wraca.

 

Jeśli chcielibyście pomóc rodzinie Państwa Tokarskich, prosimy o kontakt z naszą redakcją. 

Poprzedni artykułW Gaworzycach nie mają problemu ze żłobkiem
Następny artykułKradli paliwo. Wpadli w ręce policji

7 KOMENTARZE

  1. DLACZEGO NIE ZAJMIE SIĘ TYM TEMATEM TELEWIZJA POLKOWICE ! Apeluję do Pani Redaktor Teresy, aby przestała zajmować się monotonnym tematem ZZPPM-u, wałkowaniem Rozmów Dnia z Burmistrzem i Panią Wiceprzewodniczącą Rady Miejskiej na przemian z dyrektor PCUZ i zajęła się poważnymi społecznymi problemami mieszkańców Polkowic. Od tego jest telewizja.

  2. Redaktory z gazety Polkowickiej też by się mogły zabrać za robotę. Siedzą tam za nasze pieniądze!!!

  3. Telewizja Polkowice musi byc zlikwidowana. Nie spełnia podstawowych zadań. Nie informuje rzetelnie. Tak jak tvp. My nie chcemy utrzymywać takiej telewizji, co nawet nie zainteresuje sie ważnymi w miescie problemami.

  4. A to jakiś problem sprzedać mieszkanie na trzecim pietrze i kupić na parterze? Ludzie w tym mieście chcą wszystko za darmo. A trzeciego dziecka nikt nie kazał robić. Żałosne.

  5. odmówiła Pani dwóch lokali. Ja nie mam pojęcia jakie są Pani oczekiwania. Jak to ktoś napisał jaki problem sprzedać i kupić nowe? Na pewno się da to jakoś sprawnie z hipoteką załatwić w banku. Ale najlepiej żądać od kogoś.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.