Napisy na murach, bazgroły na elewacjach budynków, murach i ekranach akustycznych. Nielegalne graffiti zdobią (!) miasta i rzadko kiedy mają coś wspólnego z dziełami sztuki. Zamalowanie chuligańskiej sztuki może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. W Polkowicach usuwane są jednak tylko te wybrane.
Prawo w przypadku nielegalnej, chuligańskiej sztuki nie jest zbyt surowe. Zazwyczaj, kiedy uda się namierzyć sprawcę i udowodnić mu winę, malarze muszą zapłacić za swój wybryk. Wandale słyszą zazwyczaj zarzuty z art. 288 kodeksu karnego i art. 124 kodeksu wykroczeń i karani są za zniszczenie mienia.
Przestępstwo ścigane jest na wniosek pokrzywdzonego. Osobą uprawnioną do złożenia wniosku o ściganie jest nie tylko właściciel rzeczy, lecz także każda inna osoba, której przysługuje inne prawo rzeczowe lub prawo obligacyjne do rzeczy.
Chuligańskie “dzieła sztuki” można również spotkać w Polkowicach. Tylko niektóre, bowiem z podmiejskich ekranów akustycznych i elewacji budynków znikają tylko te, które są nieprzychylne władzy.
Raczej tylko te, które są widoczne z ulicy. Nie wiem dlaczego nie udostępnić takich miejsc jak np. ekrany akustyczne dla graficiarzy, ale tylko do stworzenia prawdziwych murali, nie obrażających nikogo i bez wulgaryzmów tak, jak to widać w Lubinie. Nie pojawiałyby się wtedy pseudo graffiti z wulgarnymi maziajami a piękne obrazy ozdabiające okolicę.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.