Jego widok robi wrażenie, ale wrażenie robią również systemy bezpieczeństwa. Jest pod stałą kontrolą, setki czujników znajdują się w każdej z zapór, systemy pomiarowe oparte są o lasery i GPS. Do tego dochodzi międzynarodowy zespół naukowców, który od początku istnienia zbiornika opiniuje i decyduje co można, a czego nie.
O zbiorniku krążą mity, które specjalistów od tego typu budowli przyprawiają o uśmiech, ale dla mieszkańców wcale nie są już tak zabawne.
Obiekt Unieszkodliwiania Odpadów Wydobywczych (OUOW), Żelazny Most jest największym tego typu obiektem w Europie. – Jest też najlepiej monitorowanym obiektem tego typu na świecie – mówi Przemysław Nowak, dyrektor naczelny Zakładu Hydrotechnicznego.
Budowa OUOW Żelazny Most rozpoczęła się w 1973 roku, a po czterech latach rozpoczęto eksploatację. Tak faktycznie, budowa trwa cały czas. Wynika to z technologii. Wał podnoszony jest wraz z napełniającą się niecką wewnątrz. Przypomnijmy, że wybór miejsca na styku gmin Rudna, Grębocice i Polkowice nie był przypadkowy – znajduje się poza górniczą eksploatacją. Dzięki temu staw osadowy nie jest narażony na skutki wydobycia i nie wpływa na ograniczanie pracy kopalń.
Od samego początku cała budowla była pod stałą kontrolą. Wykonywano kolejne badania dotyczące m.in. sposobu budowy zapór i bezpieczeństwa. Co więcej, w 1992 roku KGHM powołał Zespół Ekspertów Międzynarodowych (ZEM). Zespół ten działa niezależnie, a zajmuje się nadzorem nad bezpieczeństwem eksploatacji i określania możliwości rozbudowy OUOW Żelazny Most. Są w nim najlepsi światowi specjaliści w tym zakresie zarówno z Europy jak i Ameryki Północnej. W ich ocenie wały w obecnym składowisku mogą być podwyższane jeszcze przez kilkanaście lat. Ci specjaliści przedstawili również alternatywną możliwość rozbudowy zbiornika. W ich ocenie jest to lepsze rozwiązanie niż podwyższanie wałów i właśnie dlatego KGHM postanowił z tego pomysłu skorzystać. Był to przełomowy moment w historii Polskiej Miedzi, ale przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Eksperci zgodnie podjęli to wyzwanie i dlatego zbiornik przestaje już kojarzyć się z niebezpieczeństwem, a częściej postrzegane jak nowoczesny zakład pracy.
Szerokość plaż miejscami sięga nawet tysiąca metrów. Najwęższe mają 350 metrów tymczasem same zapory mają jeszcze szerokość 200 metrów. To daje bardzo duży zapas, a ilość wody choć wydaje się duża – 7 mln m.sześć. – znajduje się tylko w środkowej części zbiornika i w najgłębszym miejscu ma zaledwie 4 metry. Reszta zawartości to rozdrobniona skała pochodząca z urobku wydobywanego w kopalniach. Każdy element zapory jest bardzo drobiazgowo monitorowany. Składowisko jest tak naszpikowane urządzeniami, m.in. specjalnymi czujnikami, jak “dobra kasza skwarkami”. Czujniki kontrolują wszystko, co jest związane z rozbudową i obecną działalnością stawu. Systemów jest bardzo dużo. Są te monitorujące zbiornik pod kątem przenikania wody z jego wnętrza na zewnątrz. Mamy też zestaw czujników mierzących zasolenie wody, czy wreszcie to o czym krążą legendy, a niektórzy rozciągają katastroficzne wizje o pękających zaporach. Zapory to oczko w głowie specjalistów z Zakładu Hydrotechnicznego i Zespołu Ekspertów Międzynarodowych. Nic się z nimi nie może dziać bez ich wiedzy. Dlatego poza kwestiami ochrony środowiska zapory są najlepiej monitorowaną częścią „Żelaznego Mostu”. Nowoczesnych czujników przybywa wraz z rozwojem technologicznym. Dzisiaj urządzeń do monitorowania poziomu zwierciadła wody oraz ciśnienia jest ponad 2300! Ponadto jest ponad kilkaset geodezyjnych punktów pomiarowych. Choć nad wszystkim „czuwa” elektronika, geodeci na zbiorniku są stałymi bywalcami. Mierzą, porównują, zapisują. Są tak samo skrupulatni jak elektroniczny monitoring. Obrazowo można to przedstawić tak, że gdyby mucha dotknęła czujnika, ten zaraz by zareagował. Tak działa cała sieć pomiarowa.