Emocje przedwyborcze udzielają się nie tylko kandydatom, ale również samym mieszkańcom. O życiu w Polkowicach i swoich spostrzeżeniach napisał nam jeden z nich.
Mieszkam tutaj od urodzenia i pozwolę sobie podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Dla większości osób przybywających ze środowisk wielkomiejskich Polkowice są atrakcyjne i wygodne z racji swojej „wielkości”. Wszędzie można dotrzeć pieszo, bo wszystko jest obok siebie. I to nie jest zasługa włodarzy.
To, że Polkowice są tak zamożnym miastem nie wynika jednak z kreatywności i zdolności menedżerskich włodarzy, a z ciężkiej pracy górników. To właśnie oni każdego dnia ryzykując swoje życie dostarczają pieniądze z podatków, które bezpośrednio wpływają do budżetu gminy. Podobnie jeśli chodzi o niski wskaźnik bezrobocia w Polkowicach.
Zdecydowana większość mieszańców ma pracę nie dzięki PdMP, a KGHM, który jest największym pracodawcą na Dolnym Śląsku. To, że Polkowiczanie stawiają na zmiany i Łukasza Puźnieckiego nie jest dziełem przypadku. Przez lata brać górnicza była permanentnie marginalizowania i nie miała zbyt wiele do powiedzenia w tym mieście. Sytuacja jest o tyle paradoksalna, że to właśnie oni tworzą to miasto.
Członkowie stowarzyszenia Lepsze Polkowice w większości pracują w kopalniach i na strefie. Dlatego obawy dotyczące zachwiania się gospodarki w mieście, pod rządami innymi niż PdMP są dla mnie nie do końca zrozumiałe i służyć mają tylko budowie strachu przed nowym. Cała narracja, którą nadają ludzie PdMP wynika z obawy przed utratą przez nich wpływów, przywilejów, chęci kontynuacji układów, które drążyły Polkowice przez lata.
Czas przejrzeć na oczy i nie dać się więcej zwodzić przez ekipę rządzącą i iść 4 listopada do urn i zagłosować na nowe, uczciwe Polkowice w osobie Lukasza Puźnieckiego, na Polkowiczanina, a nie na osobę, która wykonuje tylko polecenia przewodniczącego PdMP.
Marek z Kolejowej.